Ten przewrotny tytuł pewnie jeży włosy na głowie wszystkim fanom prawdziwego enduro, którzy uważają zawodników uprawiających motocross za bandę niewyżytych głupków odkręcających „do odcinki” w każdym możliwym momencie. Często zapominamy o tym, że u podstaw każdego sportu motocyklowego leży wspólna historia.
Kiedyś podziału na offroad i szosę nie było. Zawody terenowe nazywano „trials” i dopiero w drugiej dekadzie XX wieku zaczęto rozróżniać poszczególne dyscypliny. Nadal jednak używano do tego typu zawodów przerabianych motocykli szosowych. Dopiero po II Wojnie Światowej zaczęły powstawiać motocykle dedykowane do sportu, w czym pionierem była jeszcze wtedy szwedzka Husqvarna.
Trzy główne dyscypliny offroadowe: motocross, enduro i trial, mają te same korzenia, a co za tym idzie opierają się na tych samych założeniach technicznych. Niech za dowód na to posłuży nam uśmiechnięty Francuz, czterokrotny Mistrz Świata w Enduro, Antoine Meo.
Tytuł za tytułem
Meo wywodzi się z podłoża stricte motocrossowego. W 2003 roku był V-ce Mistrzem Francji w motocrossie by rok później awansować do Mistrzostw Świata i w 2004 roku przejść do (wtedy już włoskiej) Husqvarny. Meo przez dwa sezony uplasowywał sie w okolicach pierwszej dziesiątki klasy MX1. Husqvarna w tym czasie potrzebowała uzupełnienia do dobrze radzącego sobie w Mistrzostwach Świata Enduro zespołu fabrycznego (w którym notabene jeździł w tych latach Bartosz Obłucki). Meo w enduro był strzałem w dziesiątkę – w pierwszym sezonie zdobył 5. miejsce, by rok później po przejściu do klasy E1 zdobyć tytuł V-ce Mistrza. Do dziś Meo zdobył 4. tytuły Mistrza Świata w Enduro.
Myślicie pewnie, że to wyjątek potwierdzający regułę. Cóż, a co z Johnny Aubert’em? Dwukrotny Mistrz Świata to ex-motocrossowiec. Alex Salvini, aktualny Mistrz Świata klasy E2, to wielokrotny zdobywca najwyższych motocrossowych i supercrossowych laurów w Europie oraz dwukrotny V-ce Mistrz Świata klasy MX3. Grzebiąc w biografiach kolejnych zawodników dojdziemy do wniosku, że minimum połowa ma podłoże motocrossowe.
Dlaczego tak się dzieje?
Teraz pewnie pojawiają się słowa zwątpienia: a co z Lampkinem, Jarvisem, Błażusiakiem? Przecież Ci goście nie mają nic wspólnego z motocrossem. Prawda jest taka, że mają też mało wspólnego z klasycznym enduro. Extreme enduro i endurocross to „enduro XXI wieku”. Wszystko jest większe, nastawione na ogromne show i ostatecznie wymagające nieco innych umiejętności. Z tego powodu tak dobrze radzą sobie tam ex-trialowcy.
Bo trzeba pamiętać, że Mistrzostwa Świata w Enduro – i notabene każdy rajd – to nadal dyscyplina szybkościowa. Oczywiście, jest to nieco krzywdzące określenie. Bo czy to oznacza, że nie potrzeba do ich uprawiania umiejętności technicznych? Potrzeba i to ogromnych. Chodzi raczej o to, że klasyczne enduro jest dużo bardziej zbliżone do motocrossu, niż do trialu. Extreme enduro (Hell’s Gate, Erzberg, Sea to Sky) to znów dyscyplina techniczna, zbliżona w 100% do trialu.
Kiedyś idealnym środkiem pomiędzy trialem i motocrossem było właśnie enduro. Teraz zbiór dyscyplin musimy wyobrazić sobie raczej jako grupki, niżeli poziomą linię. Dyscyplinami szybkościowymi są bez wątpienia motocross, enduro, cross country i rajdy długodystansowe. Techniczne to extreme enduro i wariacje na temat trialu. Zaś nowym, kompletnie niespodziewanym łącznikiem pomiędzy motocrossem, a trialem jest endurocross (lub superenduro, jak kto woli). To tam łączy się walkę łokieć w łokieć z technicznymi umiejętnościami pokonywania wielkich przeszkód.
Gdzie tu wnioski?
Będąc amatorami, którzy chcą posiadać szeroki zakres umiejętności, nie możemy zamykać się na jedną dyscyplinę. Nie możemy mówić: „nie, ja na tor nie jeżdżę, bo jeżdżę enduro”. Nie możemy też mówić: „nie, tego podjazdu nie zaatakuję bo to bardziej na trial”. Dobry endurowiec to endurowiec wszechstronny. Powinniśmy trenować w różnych warunkach czerpiąc garściami z każdej z odmian offroadu. Uczyć się szybkości i agresywności z motocrossu, opanowania motocykla i sztuczek z trialu, wyboru najlepszej linii z klasycznego enduro czy w końcu wytrzymałości z wyścigów extreme.
Rozwijając tak szeroki wachlarz umiejętności jesteśmy w stanie zbudować pewność siebie, która pozwoli nam cieszyć się każdą chwilą spędzoną w offroadzie – bez względu na teren, który mamy przed sobą.
Podobał Ci się ten artykuł? Po więcej, zapisz się do naszego newslettera klikając tutaj.